Dwie godziny później podjechałam już
pod mój dom. Wjechałam na podjazd i po zamknięciu bramy złapałam walizki
i weszłam do środka. Od razu przywitał mnie znajomy mi zapach. Nie
tracąc czasu przebrałam
się i zostawiając nierozpakowane walizki ruszyłam do piwnicy skąd
zabrałam kartony, po czym poszłam do gabinetu rodziców od którego
zaczęłam . Ku mojemu zdziwieniu jedyne rzeczy które leżały w gabinecie
należały do mojej mamy. Rzeczy ojca zniknęły. Kiwnęłam jedynie głową i
zabrałam się do pakowania dokumentów.
Po godzinie 3/4 dokumentów leżała sprawdzona w kartonach. Wszystkie dokumenty musiałam sprawdzić, żeby wiedzieć co wyrzucić a co nie.
Ostatnie papiery były związane głównie ze mną. Z tego co wyczytałam moja rodzicielka miała drugie prywatne konto w banku, na którym przetrzymywała swoje oszczędności. To konto było oszczędnościowe i z każdym rokiem pieniądze te były powiększane przez jakiś procent.
Na tym papierze było napisane, że w razie śmierci mamy całe konto należy do mnie. Po moich obliczeniach wyszło, że na tym koncie jest już około dziesięciu milionów euro. Kiedy zorientowałam się, że nie chodzi tutaj o polskie pieniądze, lecz euro byłam zdziwiona. Nigdy moja rodzicielka nie mówiła o tak dużych pieniądzach, a z tego co się orientowałam miała wspólne konto z ojcem, który najwyraźniej nie wiedział, że moja rodzicielka ma prywatne konto. Zabrałam wszystkie dokumenty na ten temat do jednej teczki, którą zaniosłam do swojego pokoju, resztę natomiast schowałam do kartonu.
Wieczorem siedząc przed telewizorem strasznie się nudziłam, dlatego też włączyłam swój stary telefon z Polską kartą i zadzwoniłam do Zuźki.
- Alicja ?! - krzyknęła zaraz po odebraniu telefonu.
- Nie duch święty dzwoni z mojego telefonu! Gdzie jesteście ? - zapytałam ze śmiechem.
- Pamiętasz jeszcze o naszym miejscu nad jeziorkiem ? Mamy namioty i imprezkę, więc wpadaj ! - krzyknęła.
- Okey, będę za jakieś dwadzieścia-trzydzieści minut - mruknęłam rozbawiona, po czym rozłączyłam się. Zaraz po odłożeniu telefonu na stolik ruszyłam do swojej sypialni, skąd zabrałam torbę do której włożyłam dokumenty, portfel, okulary, ciuchy na zmianę i aparat, aby następnie wyjść z uśmiechem z domu.
Dwadzieścia minut później stałam już obok grupki siedzącej na krzesłach i śmiejących się głośno. Żadne z nich mnie nie zobaczyło, więc wystraszyłam ich.
- boo ! - krzyknęłam na co Zuźka i Miśka pisnęły a ja zaczęłam się śmiać.
- Dalej się boicie wszystkiego ? - zapytałam po napadzie śmiechu.
- Nie, po prostu nas wystraszyłaś - mruknęły, a reszta zaśmiała się, a po chwili zostałam tulona przez całą grupę.
- Dlaczego nie mówiłaś, że przylecisz do Polski ?- zapytał Piotrek jak już siedzieliśmy razem przy ognisku.
- Nie przyleciałam. Przyjechałam swoim samochodem, żeby móc zabrać najpotrzebniejsze rzeczy z domu i móc go sprzedać - powiedziałam.
- JAk to ? To już do nas nie wrócisz ? - zapytała ze śmiechem Miśka.
- Pogadamy o tym jutro, jak będziecie trzeźwi- zaśmiałam się.
- A teraz zrobię sobie zdjęcie z Alicją, moją kochaną mrr - wybełkotał Bartek.
Kiedy stanęłam z nim do zdjęcia reszta chłopaków również zaczęła się ustawiać. Zaraz po pstryknięciu fotki, wstawiłam ją na instagram
boyz boyz boyz #friends #Poland #party #fun #miss #you @niallohoran #happy #love #smile #with #bartek #piotrek #arek #marcel #kuba #wojtek
- Patrzcie no nie było jej parę dobrych miesięcy w polsce i już ma przyzwyczajenia Anglików - zaśmiała się pijana Zuzka, kiedy zobaczyła że wstawiam zdjęcia na instagram.
- No co ? Jedyne miejsce, gdzie mogę wstawić zdjęcia - zaśmiałam się.
- Dobra, a teraz mów nam co się dzieje, że dom sprzedajesz aż tak pijani nie jesteśmy oprócz Zuźki - powiedział poważny Piotrek
- no i Bartka - mruknęłam - noo... jeszcze na początku tego roku nie sprzedawałabym tego domu, ale sprawy tak szybko się potoczyły, że już wiem że nie wrócę do Polski
- ale dlaczego ? Coś się stało ? Nie masz kasy na utrzymanie ? Ojciec się wkurza, że nie sprzedałaś domu ? Czy to z Niall'em jest już na wyższym szczeblu ? - zapytała Miśka.
- Niall mi się oświadczył - powiedziałam.
- Serio ?! - krzyknęli wszyscy
- Tak, dwa miesiące temu , jakoś tak. A półtora miesiąca temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży więc już nie wrócę do Polski tylko zostanę tam - uśmiechnęłam się do przyjaciół.
- To gratulacje! Szczerze nie spodziewaliśmy się, że tak szybko będziesz zajęta- powiedział Bartek popijając piwo, a ja jedynie kiwnęłam głową.
Przez resztę wieczoru rozmawialiśmy o wszystkim, wspominaliśmy dawne czasy kiedy byliśmy młodzi. Coś około drugiej w nocy rozeszliśmy się do namiotów i poszliśmy spać.
Następnego dnia:
Wstałam kiedy jeszcze wszyscy spali. Zabrałam ciuchy na przebranie z torebki i poszłam do samochodu jednego z chłopaków po czym przebrałam się.
Rozłożyłam jeden z leżaków, leżący obok namiotu Marcela i usiadłam na nim w stronę jeziorka obok rozstawionej wędki do łowienia ryb. Po kilku minutach z namiotu wyszedł wcześniej wspomniany Marcel i Kuba.
- No, my tu myśleliśmy że wstaniemy pierwsi, a ta już nawet przebrana - zaśmiał się brunet.
- Nie mogłam spac. Poza tym w ostatnim czasie wstaje bardzo wcześnie, więc.. - powiedziałam, po czym zaczęliśmy się śmiac.
@AliceOfficial Chilling #łowimy #sobie #rybki #Poland #me #happy #love #miss #you #friends #party
- Ty serio masz uzależnienie od tego internetu - zaśmiał się Marcel siadając obok mnie.
- Instagram, twitter i facebook to jedyne strony gdzie mogę teraz rozmawiać z Niall'em i chłopakami. Na przykład teraz. Ja jestem tutaj w Polsce a oni pojechali na premierę filmu do Nowego Yorku, więc rozmawiamy i oglądamy zdjęcia jak coś dodamy - powiedziałam z uśmiechem.
- No wiem, przecież aż tak głupi nie jestem. Po prostu ja nawet nie miałbym czasu na wchodzenie na coś takiego, a co dopiero sprawdzanie itp. - mruknął podając mi kanapkę z serem.
- Ej, skąd masz kanapki ? - powiedziałam oburzona
- Jak to skąd ? Z domu, ja mądry Marcel zabrałem kanapki z domu, a oni niech się głodzą - zaśmiał się blondyn - no ale wiesz, jako że jesteś też ty postanowiłem się podzielić, bo wiesz jesteś teraz w ciąży i te sprawy - zaczął się plątać a ja wybuchłam śmiechem.
- To że jestem w ciąży nie znaczy że jestem chora czy coś. Po prostu za dziewięć miesięcy urodzę małego szkraba - powiedziałam rozbawiona.
- Tak, to znaczy że się seksiłaś z Horan'em - powiedział Bartek dosiadając się do nas.
- Bez zabezpieczenia - pokiwał palcem Marcel, po czym razem z Bartkiem przybili sobie piątki.
- Ey wy też kiedyś będziecie się seksic
- No tak, ale my to teraz wolimy się bawić. Małżeństwo i zakładanie rodzin to nie dla nas - powiedzieli zgodnie.
- Taak, teraz tak mówicie a za rok czy dwa dostanę zaproszenie na ślub- pokazałam im język.
- Serio ? Zobaczysz że zaproszenie na ślub dostaniesz za co najmniej sześc lat, a nie teraz. Teraz to trzeba szykować imprezę ! - powiedział Bartek
- Imprezę ? Na co ?
- Słuchaj może i masz dużo na głowie i te sprawy, ale nie gadaj że zapomniałaś o swoich własnych urodzinach, które masz już za trzy dni - jęknął Marcel łapiąc się za głowę.
- Nie zapomniałam, ale od czasu mojego wypadku nie wyprawiam urodzin. Trzy lata temu leżałam w szpitalu w stanie śpiączki, dwa lata temu spędzałam je samotnie na jakimś pokazie mody w Mediolanie a rok temu siedziałam w domu, bo Niall z chłopakami byli w Australii. Ten rok będzie taki sam - powiedziałam stanowczo.
- Ej! Ale tutaj to jest co innego! Jesteś w swoim ojczystym kraju no! Powinnaś się zabawić! - powiedział Bartek
- Nie i koniec. Dzisiaj to ja po powrocie do domu jadę do mamy na cmentarz i jadę z powrotem do Anglii, bo za trzy tygodnie Niall jedzie dalej w trasę i chce z nim spędzić jak najwięcej czasu - powiedziałam poważnie.
- Serio ?
- tak. Mówię serio. Przyjechałam tutaj do Polski jedynie zabrać rzeczy z domu i spotkać się z wami noo i iść na cmentarz do mamy. Nic więcej - powiedziałam poważnie.
Godzinę później wszyscy już siedzieliśmy i zajadaliśmy się śniadaniem - jak się okazało wszyscy mieli ze sobą kanapki i wodę, więc nie umarliśmy z głodu.
Około godziny czternastej pożegnałam się ze wszystkimi i zabierając swoje rzeczy ruszyłam spacerkiem do domu, gdzie byłam już po dwudziestu minutach.Od razu po zamknięciu drzwi weszłam pod prysznic, po czym przebrałam się w ciuchy wcześniej przyszykowane. Równo o godzinie szesnastej wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam w stronę cmentarza. Oczywiście przed cmentarzem było mnóstwo ludzi - w tym także rodziny z dziećmi. Kiedy jedna młoda dziewczyna rozpoznała mnie od razu ruszyła w moją stronę z aparatem w ręku. Wiedziałam, że będzie chciała zrobić sobie ze mną zdjęcie, więc również sama stanęłam żeby polka nie musiała mnie gonić.
- Cześć. Ja...ja wiem że jesteś tutaj w sprawach prywatnych i to tak nie wypada, ale czy mogłabym zdjęcie ? - zapytała niepewnie
- Jasne. - stanęłam obok niej i uśmiechnęłam się do aparatu. Rodzice dziewczyny obserwowali nas z daleka szepcząc coś do siebie. Blondynka podziękowała po zrobieniu zdjęcia i pobiegła do rodziców, ja natomiast już bez zatrzymywania się ruszyłam w stronę nagrobku rodzicielki, na którym postawiłam duży bukiet kwiatów i zapaliłam znicz. Po krótkiej modlitwie wróciłam do samochodu i w ciszy ruszyłam w stronę domu. Nie przebierając się w inny strój (jedynie zdjęłam buty) zaczęłam wszystkie potrzebne kartony*było ich około 10) przenosić do swojego samochodu. Trzydzieści minut później wszystkie dziesięć kartonów było w moim audi R8, więc resztę poukładałam obok siebie.Na wolne miejsce w bagażniku upchnęłam swoje walizki i po zamknięciu domu ( i włożeniu butów haha) wsiadłam do samochodu i podjechałam pod dom swojej ciotki.
- Alicja ? Coś się stało ? - zapytała witając mnie przy wejściu.
- Nic się nie stało, lecz wracam do Anglii już i przyszłam się pożegnać.
- Już ? Tak szybko ? Przecież wczoraj rano dopiero co przyjechałaś.
- No tak, ale wszystkie sprawy już załatwiłam - powiedziałam kłamiąc ciocię. Tak naprawdę nie wystawiłam domu na sprzedaż.
- Naprawdę ? Powiedz dlaczego wyjeżdżasz. Przecież widzę, że kłamiesz - westchnęła siadając na krześle w kuchni.
- Po prostu nie mam co tutaj już robić. Myślałam, że spędzę chociaż trochę czas z przyjaciółmi, ale po kilku godzinach w ich towarzystwie zauważyłam, że nie mam już z nimi takiego kontaktu co kiedyś. W domu popakowałam większość rzeczy i połowę z nich zabieram ze sobą, a domu na razie nie sprzedaje - powiedziałam szczerze.
- Oh, no chyba że tak. No cóż. Życie za granicą jest całkowicie różne od tego tutaj, więc może dlatego ? Jakby nie było w Anglii mieszkasz już dobre pięć lat, więc jesteś już przyzwyczajona do tamtych zachowań.
- No wiem, dlatego też już wyjeżdżam - powiedziałam spokojnie.
- No cóż. Nie zatrzymuje Cię kochanie. Masz tam swoje życie i swojego chłopaka, nowych przyjaciół. Ale czasami nie zapominaj też o swojej ciotce, dobrze ?
- No jasne haha- zaśmiałam się, po czym przytuliłam kobietę.
Czternaście godzin później podjeżdżałam już zmęczona pod nasz dom w Londynie. W całym mieszkaniu było ciemno, jedynie świeciła się lampka od komputera blondyna, co oznajmiło mi że gdzieś tu musi byc. Jako że było już grubo po pierwszej w nocy. Stawiając walizki przy wejściu ruszyłam na poszukiwania chłopaka, lecz nigdzie go nie znalazłam. Z westchnięciem wróciłam z powrotem do salonu i uruchomiłam ze stanu uśpienia komputer. Okazało się, że ta gapa zapomniała wyłączyć komputer, dlatego sama wyłączyłam sprzęt i zmęczona poszłam do sypialni gdzie przebrałam się w dresy i na nowo zasiadłam na kanapie w salonie załączając telewizor. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie ciche przekleństwa. Rozkojarzona wstałam z kanapy, po czym zapaliłam jedną ze stojących obok lamp. Kiedy światło rozeszło się po pomieszczeniu zauważyłam skakającego na jednej nodze - w samych skarpetkach - blondyna i zaczęłam się cichutko śmiać. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a kiedy zorientował się "kim jestem" na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Alicja ? A ty nie miałaś być w Polsce? - zapytał podchodząc do mnie.
- Miałam być, ale wróciłam wcześniej - z powrotem usiadłam na kanapie. Blondyn usiadł obok mnie, a moja głowa zaraz wylądowała na jego kolanach. Niall od razu zaczął mnie smyrać po policzku.
- Czemu ?
- Za dużo czasu spędzam w waszym towarzystwie, i stwierdziłam że nie pasuję do tamtego świata - mruknęłam obracając się w jego stronę.
- Ale jak ? Przecież...
- Jadąc do Polski miałam w planach dać na sprzedaż dom, spakować wszystkie rzeczy i spędzić czas z moim przyjaciółmi. Lecz po paru godzinach stwierdziłam że tam nie pasuje - powiedziałam przerywając chłopakowi - to już nie jest to samo. W tak dużym domu jaki jest w Warszawie było strasznie cicho i wszystko przypominało mi moją mamę, przyjaciele natomiast.. eh .. nie miałam z nimi już tego samego kontaktu co dwa-trzy lata temu.
- więc stwierdziłaś, że czas wracać tutaj - dokończył za mnie Irlandczyk
- tak - westchnęłam - teraz to tutaj jest mój dom. To tutaj chcę spędzić parę następnych lat, z Tobą u boku... A teraz szybka zmiana tematu. Gdzie byłeś ? - usiadłam obok Horna'a i z uśmiechem spojrzałam na niego
- Byliśmy z Andy'm i Liam'em w klubie - powiedział westchnąwszy.
- Tak ? I jak się bawiliście ? - zapytałam wdrapując się na jego kolana.
- no wiesz. Piliśmy, śmialiśmy się .. - zaczął wymieniać smyrając mnie palcami po nogach.
- tak ? A dziewczyny jakieś były ?
- aha. Było ich strasznie duuużo.
- naprawdę ? To może powinieneś tam wrócić ? - zapytałam walcząc z uśmiechem, który próbował pojawić się na mojej twarzy.
- No wiesz, miałem taki zamiar ale skoro ty jesteś w domu... - chłopak zaśmiał się, po czym nie patrząc czy chce coś powiedzieć wpił się w moje usta.
Z przyjemnością oddałam mokre pocałunki chłopaka.
- mhmm. Za tym najbardziej tęskniłem jak nie było cię obok mnie - mruknął, kiedy przestaliśmy się całować. Spojrzałam na niego zdziwiona - za tym, że po powrocie do hotelu lub tutaj było tak cicho. Jak wiem, że ty na mnie czekasz to aż chce mi się wracać - powiedział uśmiechnięty.
- awww. to naprawdę miłe co powiedziałeś. A teraz idź się umyj i idziemy spać - powiedziałam udając powagę.
- aż tak bardzo śmierdzę ? - zapytał
- yhyyym. Bardzo haha, dobra serio mówię idź pod prysznic a ja poczekam na ciebie w sypialni. Jestem zmęczona, dwanaście godzin jazdy jest trochę męczące - westchnęłam zsuwając się z kolan Horan'a.
- Dwanaście? Mówiłem Ci żebyś leciała samolotem, to ty nie uparciuchu - mruknął wstając, a ja jedynie przewróciłam oczami.
Dwadzieścia minut później oboje leżeliśmy w łóżku i zasypialiśmy trzymając się w mocnym uścisku.
***
Obudziłam się kiedy przez okno na moją twarz świeciły promyki słońca. Niall słodko spał wtulony w swoją poduszkę, więc wstałam i zabierając ciuchy po czym ruszyłam do łazienki.
Kiedy byłam już ubrana oraz siedziałam na dole w kuchni robiąc kanapki rozdzwonił się mój telefon.
Na wyświetlaczy widniał numer Modest'u. Odebrałam.
- Słucham?
- Alicja? Jest gdzieś tam obok ciebie Niall ?
- Niall? Nialler jeszcze śpi, coś się stało ?
- Nie... znaczy się tak. Niall mówił nam że jesteś w ciąży. Chcielibyśmy z wami to omówić dzisiaj przed południem u nas . Możecie się wstawić ? - głos kobiety sprawił, że na moim ciele pojawiły się ciarki, już teraz wiedziałam że ta rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych.
- Oczywiście. Za..zaraz obudzę Horan'a i za około dwie godziny stawimy się u państwa.
- Świetnie! Do zobaczenia - powiedziała sucho, po czym rozłączyła się.
Lekko zdziwiona zachowaniem kobiety odłożyłam telefon na stół i zaczęłam robić kanapki. W pewnym momencie poczułam ciepłe dłonie na swoich biodrach.
- Obudziłem się a ciebie w łóżku brak. Nie mogłaś spać ? - zapytał jeszcze na wpół śpiący.
- Nie chciało mi się spać, więc wstałam. Poza tym... rozmawiałeś z kimś z Modest'u o tym że jestem w ciąży ? - zapytałam odwracając się do niego przodem.
- tak. Musimy o takich rzeczach im mówić. A co?
- Więc teraz możesz się ubrać i jedziemy do ich biura, skarbie. Chcą z nami porozmawiać. - powiedziałam.
- Ughr - warknął, po czym ruszył do sypialni.
Godzinę później wsiedliśmy do samochodu Niall'a i ruszyliśmy w stronę centrum Londynu. Chłopak złapał mnie za rękę i zaczął ją masować.
- Nie denerwuj się - mruknął posyłając mi blady uśmiech.
- Nie mów mi, żebym się nie denerwowała, skoro sam jesteś kłębkiem nerwów - mruknęłam patrząc za okno, a w myślach dziękując swojej wspaniałomyślności, że zabrałam ze sobą czarne ray-bany.
**
Kiedy wysiedliśmy pod wielkim budynkiem od razu osaczyła nas gupa ludzi z aparatami i kilka fanek. Z wymuszonym uśmiechem stawałam do zdjęć z angielkami, po czym szybko ruszyłam do środka, gdzie wsiadłam do windy i wjechałam na najwyższe piętro. Obok mnie w krok krok podążał cicho Horan.
- Chcieliście nam o tym wcześniej powiedzieć! - krzyknął mężczyzna ubrany w czarny szyty na miarę garnitur.
- Z tego co wiem ja pod Modest nie należę, więc nic nie musiałam mówić! - powiedziałam oburzona.
- Tak! Ale Niall należy i musimy wiedzieć o takich sprawach! Jesteście jeszcze za młodzi na jakiegoś bachora! - powiedział zdenerwowany.
- Co?! Przepraszam bardzo! Ale czy mam panu mówić nawet to, kiedy i gdzie mam zamiar uprawiać seks ze swoim chłopakiem?! Takiej władzy to chyba jeszcze nie macie! - zdenerwowana krzyknęłam.
- Oczywiście, że nie - prychnął - ale z dzieckiem wiąże się to, że trzeba będzie się nim zajmować, a Niall jest zajęty przez najbliższe kilka lat zespołem i nic z tym nie zrobicie!
- musicie coś z tym zrobić. Ja nie będę was bronił przed zarządem. Niall masz dwa wyjścia, zespół albo założenie rodziny - powiedział po chwili mężczyzna, kiedy żadne z nas się nie odezwało. Spojrzałam na niego zaskoczona a oczy zaszły łzami.
- Co? Nie możecie mu tego zrobić! Przecież dobrze wiecie jak to kocha! - wstałam zdenerwowana,
- przykro mi, ale...
- nie! Niech pan już nic nie mówi - szepnęłam, po czym zabrałam swoją torbę i okulary założyłam na nos. Nie zwracając uwagi na nawoływania mojej osoby wślizgnęłam się do windy i nacisnęłam przycisk z parterem. Kiedy to znalazłam się już przy głównym wejściu wybiegłam na zewnątrz i przepychając się przez tłum fotoreporterów szybkim tempem ruszyłam w dół ulicy. Po drodze wyłączyłam jeszcze telefon, żeby wszyscy dali mi spokój. Niestety przez całą drogę towarzyszyli mi ludzie z aparatami, którzy postanowili iśc za mną, dlatego też złapałam najbliższą taksówkę i wsiadłam do niej.
- Gdzie panią zawieźć ? - zapytał uśmiechnięty kierowca.
- Jak najdalej stąd proszę, do jakiegoś klubu - powiedziałam głosem wypranym z uczuć.
Taksówkarz kiwną jedynie głową na znak zgody i ruszył z piskiem opon. Ja natomiast nie wytrzymałam i po moich policzkach spłynęło parę łez.
Jak oni mogli dać takie ultimatum Niall'owi. Przecież każdy kto zna mnie bardzo dobrze, wie że nie pozwoliłabym na wybór mojej osoby, mimo że miałoby się to skończyć moją samotną opieką nad dzieckiem gdzieś jak najdalej Anglii w innym kraju. To nie mogłaby być Polska ani Irlandia, gdzieś dalej.
Po trzydziestu minutach jazdy kierowca zatrzymał się przy jednym z tych "mniejszych" klubów. Klub znajdował się dalej od centrum więc wiedziałam że jest mała pewność że ktoś mnie tutaj rozpozna. Dziękując skinieniem głowy anglikowi dałam mu dość duży napiwek i bez patrzenia na drogę ruszyłam w stronę wejścia.
Nie wiem ile spędziłam w tym klubie pijąc co chwilę nowe drinki. Po pięciu zamówionych przestałam liczyć. Kiedy w środku zaczęło pojawiać się więcej ludzi zapłaciłam za wszystkie wysokoprocentowe picia które piłam i lekko chwiejąc się na nogach ruszyłam w stronę wyjścia. Jakie było moje zdziwienie, kiedy na zewnątrz było już ciemno. Włączyłam telefon i od razu zadzwoniłam po taksówkę, która zjawiła się już po dziesięciu minutach. Równą godzinę później czarna taksówka zatrzymała się przed mieszkaniem moim
i Niall'a.
W całym domu były pozapalane światła i na podjeździe oprócz samochodu blondyna były dwa inne - zapewne któryś z chłopaków z 1D.
Weszłam po chichu do środka i stanęłam przy wejściu do salonu.
- Chyba nie zamierzasz jej teraz zostawić ? - oburzony głos Harry'ego zabrzmiał w pokoju.
- Stary dobrze wiesz, że zawsze będziemy z Tobą ale to to nie jest dobry pomysł - dopowiedział spokojny głos - Zayn też tu jest.
- To co ja mam zrobić ? Dobrze nam powiedzieli, że albo dziecko i rodzina albo zespół - głos blondyna.
- TAK! Ale to ona już dość w życiu przeszła, żebyś teraz ty ją zostawił! Przecież ją kochasz, przecież to właśnie z nią jesteś szczęśliwy!
- Tak Liam! Tak! Ale zespół też jest ważny - ryknął blondyn. Nie wytrzymałam, weszłam do salonu, gdzie na mój widok wszyscy umilkli. Po moich policzkach spływały ciepłe łzy.
Kiedy blondyn mnie zauważył podszedł do mnie.
- proszę nie zostawiaj mnie - wyszeptałam .
- Alicja... ja... zrozum że zespół też jest dla mnie ważny - wyszeptał.
- Czyli to koniec ? To koniec tego co na nowo budowaliśmy ? - powiedziałam.
- Alicja... - jęknął.
- Nie! - powiedziałam wycierając wściekła łzy z policzków - jutro mnie tu już nie będzie. Daj mi tylko tą jedną noc na spakowanie się i wytrzeźwienie - wysyczałam ruszając w stronę schodów.
- Alicja! Nie mów że jesteś pijana?! Przecież jesteś w ciąży! Nie możesz pic! - krzyknął zdenerwowany Harry.
- A dajcie wy mi już święty spokój! - krzyknęłam wchodząc po schodach.
C.D.
****
TO JESZCZE NIE KONIEC!
ROZDZIAŁ DŁUGI I ROZDZIALE GO NA DWIE CZĘŚCI! ALE BĘDĄ JAKO DWA ROZDZIAŁY <KUMACIE> :D
LICZĘ NA KOMENTARZE STARAŁAM SIĘ :D
Pozdrawiam
G x
PS. Jak tam po THIS IS US ?
Po godzinie 3/4 dokumentów leżała sprawdzona w kartonach. Wszystkie dokumenty musiałam sprawdzić, żeby wiedzieć co wyrzucić a co nie.
Ostatnie papiery były związane głównie ze mną. Z tego co wyczytałam moja rodzicielka miała drugie prywatne konto w banku, na którym przetrzymywała swoje oszczędności. To konto było oszczędnościowe i z każdym rokiem pieniądze te były powiększane przez jakiś procent.
Na tym papierze było napisane, że w razie śmierci mamy całe konto należy do mnie. Po moich obliczeniach wyszło, że na tym koncie jest już około dziesięciu milionów euro. Kiedy zorientowałam się, że nie chodzi tutaj o polskie pieniądze, lecz euro byłam zdziwiona. Nigdy moja rodzicielka nie mówiła o tak dużych pieniądzach, a z tego co się orientowałam miała wspólne konto z ojcem, który najwyraźniej nie wiedział, że moja rodzicielka ma prywatne konto. Zabrałam wszystkie dokumenty na ten temat do jednej teczki, którą zaniosłam do swojego pokoju, resztę natomiast schowałam do kartonu.
Wieczorem siedząc przed telewizorem strasznie się nudziłam, dlatego też włączyłam swój stary telefon z Polską kartą i zadzwoniłam do Zuźki.
- Alicja ?! - krzyknęła zaraz po odebraniu telefonu.
- Nie duch święty dzwoni z mojego telefonu! Gdzie jesteście ? - zapytałam ze śmiechem.
- Pamiętasz jeszcze o naszym miejscu nad jeziorkiem ? Mamy namioty i imprezkę, więc wpadaj ! - krzyknęła.
- Okey, będę za jakieś dwadzieścia-trzydzieści minut - mruknęłam rozbawiona, po czym rozłączyłam się. Zaraz po odłożeniu telefonu na stolik ruszyłam do swojej sypialni, skąd zabrałam torbę do której włożyłam dokumenty, portfel, okulary, ciuchy na zmianę i aparat, aby następnie wyjść z uśmiechem z domu.
Dwadzieścia minut później stałam już obok grupki siedzącej na krzesłach i śmiejących się głośno. Żadne z nich mnie nie zobaczyło, więc wystraszyłam ich.
- boo ! - krzyknęłam na co Zuźka i Miśka pisnęły a ja zaczęłam się śmiać.
- Dalej się boicie wszystkiego ? - zapytałam po napadzie śmiechu.
- Nie, po prostu nas wystraszyłaś - mruknęły, a reszta zaśmiała się, a po chwili zostałam tulona przez całą grupę.
- Dlaczego nie mówiłaś, że przylecisz do Polski ?- zapytał Piotrek jak już siedzieliśmy razem przy ognisku.
- Nie przyleciałam. Przyjechałam swoim samochodem, żeby móc zabrać najpotrzebniejsze rzeczy z domu i móc go sprzedać - powiedziałam.
- JAk to ? To już do nas nie wrócisz ? - zapytała ze śmiechem Miśka.
- Pogadamy o tym jutro, jak będziecie trzeźwi- zaśmiałam się.
- A teraz zrobię sobie zdjęcie z Alicją, moją kochaną mrr - wybełkotał Bartek.
Kiedy stanęłam z nim do zdjęcia reszta chłopaków również zaczęła się ustawiać. Zaraz po pstryknięciu fotki, wstawiłam ją na instagram
boyz boyz boyz #friends #Poland #party #fun #miss #you @niallohoran #happy #love #smile #with #bartek #piotrek #arek #marcel #kuba #wojtek
- Patrzcie no nie było jej parę dobrych miesięcy w polsce i już ma przyzwyczajenia Anglików - zaśmiała się pijana Zuzka, kiedy zobaczyła że wstawiam zdjęcia na instagram.
- No co ? Jedyne miejsce, gdzie mogę wstawić zdjęcia - zaśmiałam się.
- Dobra, a teraz mów nam co się dzieje, że dom sprzedajesz aż tak pijani nie jesteśmy oprócz Zuźki - powiedział poważny Piotrek
- no i Bartka - mruknęłam - noo... jeszcze na początku tego roku nie sprzedawałabym tego domu, ale sprawy tak szybko się potoczyły, że już wiem że nie wrócę do Polski
- ale dlaczego ? Coś się stało ? Nie masz kasy na utrzymanie ? Ojciec się wkurza, że nie sprzedałaś domu ? Czy to z Niall'em jest już na wyższym szczeblu ? - zapytała Miśka.
- Niall mi się oświadczył - powiedziałam.
- Serio ?! - krzyknęli wszyscy
- Tak, dwa miesiące temu , jakoś tak. A półtora miesiąca temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży więc już nie wrócę do Polski tylko zostanę tam - uśmiechnęłam się do przyjaciół.
- To gratulacje! Szczerze nie spodziewaliśmy się, że tak szybko będziesz zajęta- powiedział Bartek popijając piwo, a ja jedynie kiwnęłam głową.
Przez resztę wieczoru rozmawialiśmy o wszystkim, wspominaliśmy dawne czasy kiedy byliśmy młodzi. Coś około drugiej w nocy rozeszliśmy się do namiotów i poszliśmy spać.
Następnego dnia:
Wstałam kiedy jeszcze wszyscy spali. Zabrałam ciuchy na przebranie z torebki i poszłam do samochodu jednego z chłopaków po czym przebrałam się.
Rozłożyłam jeden z leżaków, leżący obok namiotu Marcela i usiadłam na nim w stronę jeziorka obok rozstawionej wędki do łowienia ryb. Po kilku minutach z namiotu wyszedł wcześniej wspomniany Marcel i Kuba.
- No, my tu myśleliśmy że wstaniemy pierwsi, a ta już nawet przebrana - zaśmiał się brunet.
- Nie mogłam spac. Poza tym w ostatnim czasie wstaje bardzo wcześnie, więc.. - powiedziałam, po czym zaczęliśmy się śmiac.
@AliceOfficial Chilling #łowimy #sobie #rybki #Poland #me #happy #love #miss #you #friends #party
- Ty serio masz uzależnienie od tego internetu - zaśmiał się Marcel siadając obok mnie.
- Instagram, twitter i facebook to jedyne strony gdzie mogę teraz rozmawiać z Niall'em i chłopakami. Na przykład teraz. Ja jestem tutaj w Polsce a oni pojechali na premierę filmu do Nowego Yorku, więc rozmawiamy i oglądamy zdjęcia jak coś dodamy - powiedziałam z uśmiechem.
- No wiem, przecież aż tak głupi nie jestem. Po prostu ja nawet nie miałbym czasu na wchodzenie na coś takiego, a co dopiero sprawdzanie itp. - mruknął podając mi kanapkę z serem.
- Ej, skąd masz kanapki ? - powiedziałam oburzona
- Jak to skąd ? Z domu, ja mądry Marcel zabrałem kanapki z domu, a oni niech się głodzą - zaśmiał się blondyn - no ale wiesz, jako że jesteś też ty postanowiłem się podzielić, bo wiesz jesteś teraz w ciąży i te sprawy - zaczął się plątać a ja wybuchłam śmiechem.
- To że jestem w ciąży nie znaczy że jestem chora czy coś. Po prostu za dziewięć miesięcy urodzę małego szkraba - powiedziałam rozbawiona.
- Tak, to znaczy że się seksiłaś z Horan'em - powiedział Bartek dosiadając się do nas.
- Bez zabezpieczenia - pokiwał palcem Marcel, po czym razem z Bartkiem przybili sobie piątki.
- Ey wy też kiedyś będziecie się seksic
- No tak, ale my to teraz wolimy się bawić. Małżeństwo i zakładanie rodzin to nie dla nas - powiedzieli zgodnie.
- Taak, teraz tak mówicie a za rok czy dwa dostanę zaproszenie na ślub- pokazałam im język.
- Serio ? Zobaczysz że zaproszenie na ślub dostaniesz za co najmniej sześc lat, a nie teraz. Teraz to trzeba szykować imprezę ! - powiedział Bartek
- Imprezę ? Na co ?
- Słuchaj może i masz dużo na głowie i te sprawy, ale nie gadaj że zapomniałaś o swoich własnych urodzinach, które masz już za trzy dni - jęknął Marcel łapiąc się za głowę.
- Nie zapomniałam, ale od czasu mojego wypadku nie wyprawiam urodzin. Trzy lata temu leżałam w szpitalu w stanie śpiączki, dwa lata temu spędzałam je samotnie na jakimś pokazie mody w Mediolanie a rok temu siedziałam w domu, bo Niall z chłopakami byli w Australii. Ten rok będzie taki sam - powiedziałam stanowczo.
- Ej! Ale tutaj to jest co innego! Jesteś w swoim ojczystym kraju no! Powinnaś się zabawić! - powiedział Bartek
- Nie i koniec. Dzisiaj to ja po powrocie do domu jadę do mamy na cmentarz i jadę z powrotem do Anglii, bo za trzy tygodnie Niall jedzie dalej w trasę i chce z nim spędzić jak najwięcej czasu - powiedziałam poważnie.
- Serio ?
- tak. Mówię serio. Przyjechałam tutaj do Polski jedynie zabrać rzeczy z domu i spotkać się z wami noo i iść na cmentarz do mamy. Nic więcej - powiedziałam poważnie.
Godzinę później wszyscy już siedzieliśmy i zajadaliśmy się śniadaniem - jak się okazało wszyscy mieli ze sobą kanapki i wodę, więc nie umarliśmy z głodu.
Około godziny czternastej pożegnałam się ze wszystkimi i zabierając swoje rzeczy ruszyłam spacerkiem do domu, gdzie byłam już po dwudziestu minutach.Od razu po zamknięciu drzwi weszłam pod prysznic, po czym przebrałam się w ciuchy wcześniej przyszykowane. Równo o godzinie szesnastej wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam w stronę cmentarza. Oczywiście przed cmentarzem było mnóstwo ludzi - w tym także rodziny z dziećmi. Kiedy jedna młoda dziewczyna rozpoznała mnie od razu ruszyła w moją stronę z aparatem w ręku. Wiedziałam, że będzie chciała zrobić sobie ze mną zdjęcie, więc również sama stanęłam żeby polka nie musiała mnie gonić.
- Cześć. Ja...ja wiem że jesteś tutaj w sprawach prywatnych i to tak nie wypada, ale czy mogłabym zdjęcie ? - zapytała niepewnie
- Jasne. - stanęłam obok niej i uśmiechnęłam się do aparatu. Rodzice dziewczyny obserwowali nas z daleka szepcząc coś do siebie. Blondynka podziękowała po zrobieniu zdjęcia i pobiegła do rodziców, ja natomiast już bez zatrzymywania się ruszyłam w stronę nagrobku rodzicielki, na którym postawiłam duży bukiet kwiatów i zapaliłam znicz. Po krótkiej modlitwie wróciłam do samochodu i w ciszy ruszyłam w stronę domu. Nie przebierając się w inny strój (jedynie zdjęłam buty) zaczęłam wszystkie potrzebne kartony*było ich około 10) przenosić do swojego samochodu. Trzydzieści minut później wszystkie dziesięć kartonów było w moim audi R8, więc resztę poukładałam obok siebie.Na wolne miejsce w bagażniku upchnęłam swoje walizki i po zamknięciu domu ( i włożeniu butów haha) wsiadłam do samochodu i podjechałam pod dom swojej ciotki.
- Alicja ? Coś się stało ? - zapytała witając mnie przy wejściu.
- Nic się nie stało, lecz wracam do Anglii już i przyszłam się pożegnać.
- Już ? Tak szybko ? Przecież wczoraj rano dopiero co przyjechałaś.
- No tak, ale wszystkie sprawy już załatwiłam - powiedziałam kłamiąc ciocię. Tak naprawdę nie wystawiłam domu na sprzedaż.
- Naprawdę ? Powiedz dlaczego wyjeżdżasz. Przecież widzę, że kłamiesz - westchnęła siadając na krześle w kuchni.
- Po prostu nie mam co tutaj już robić. Myślałam, że spędzę chociaż trochę czas z przyjaciółmi, ale po kilku godzinach w ich towarzystwie zauważyłam, że nie mam już z nimi takiego kontaktu co kiedyś. W domu popakowałam większość rzeczy i połowę z nich zabieram ze sobą, a domu na razie nie sprzedaje - powiedziałam szczerze.
- Oh, no chyba że tak. No cóż. Życie za granicą jest całkowicie różne od tego tutaj, więc może dlatego ? Jakby nie było w Anglii mieszkasz już dobre pięć lat, więc jesteś już przyzwyczajona do tamtych zachowań.
- No wiem, dlatego też już wyjeżdżam - powiedziałam spokojnie.
- No cóż. Nie zatrzymuje Cię kochanie. Masz tam swoje życie i swojego chłopaka, nowych przyjaciół. Ale czasami nie zapominaj też o swojej ciotce, dobrze ?
- No jasne haha- zaśmiałam się, po czym przytuliłam kobietę.
Czternaście godzin później podjeżdżałam już zmęczona pod nasz dom w Londynie. W całym mieszkaniu było ciemno, jedynie świeciła się lampka od komputera blondyna, co oznajmiło mi że gdzieś tu musi byc. Jako że było już grubo po pierwszej w nocy. Stawiając walizki przy wejściu ruszyłam na poszukiwania chłopaka, lecz nigdzie go nie znalazłam. Z westchnięciem wróciłam z powrotem do salonu i uruchomiłam ze stanu uśpienia komputer. Okazało się, że ta gapa zapomniała wyłączyć komputer, dlatego sama wyłączyłam sprzęt i zmęczona poszłam do sypialni gdzie przebrałam się w dresy i na nowo zasiadłam na kanapie w salonie załączając telewizor. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie ciche przekleństwa. Rozkojarzona wstałam z kanapy, po czym zapaliłam jedną ze stojących obok lamp. Kiedy światło rozeszło się po pomieszczeniu zauważyłam skakającego na jednej nodze - w samych skarpetkach - blondyna i zaczęłam się cichutko śmiać. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a kiedy zorientował się "kim jestem" na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Alicja ? A ty nie miałaś być w Polsce? - zapytał podchodząc do mnie.
- Miałam być, ale wróciłam wcześniej - z powrotem usiadłam na kanapie. Blondyn usiadł obok mnie, a moja głowa zaraz wylądowała na jego kolanach. Niall od razu zaczął mnie smyrać po policzku.
- Czemu ?
- Za dużo czasu spędzam w waszym towarzystwie, i stwierdziłam że nie pasuję do tamtego świata - mruknęłam obracając się w jego stronę.
- Ale jak ? Przecież...
- Jadąc do Polski miałam w planach dać na sprzedaż dom, spakować wszystkie rzeczy i spędzić czas z moim przyjaciółmi. Lecz po paru godzinach stwierdziłam że tam nie pasuje - powiedziałam przerywając chłopakowi - to już nie jest to samo. W tak dużym domu jaki jest w Warszawie było strasznie cicho i wszystko przypominało mi moją mamę, przyjaciele natomiast.. eh .. nie miałam z nimi już tego samego kontaktu co dwa-trzy lata temu.
- więc stwierdziłaś, że czas wracać tutaj - dokończył za mnie Irlandczyk
- tak - westchnęłam - teraz to tutaj jest mój dom. To tutaj chcę spędzić parę następnych lat, z Tobą u boku... A teraz szybka zmiana tematu. Gdzie byłeś ? - usiadłam obok Horna'a i z uśmiechem spojrzałam na niego
- Byliśmy z Andy'm i Liam'em w klubie - powiedział westchnąwszy.
- Tak ? I jak się bawiliście ? - zapytałam wdrapując się na jego kolana.
- no wiesz. Piliśmy, śmialiśmy się .. - zaczął wymieniać smyrając mnie palcami po nogach.
- tak ? A dziewczyny jakieś były ?
- aha. Było ich strasznie duuużo.
- naprawdę ? To może powinieneś tam wrócić ? - zapytałam walcząc z uśmiechem, który próbował pojawić się na mojej twarzy.
- No wiesz, miałem taki zamiar ale skoro ty jesteś w domu... - chłopak zaśmiał się, po czym nie patrząc czy chce coś powiedzieć wpił się w moje usta.
Z przyjemnością oddałam mokre pocałunki chłopaka.
- mhmm. Za tym najbardziej tęskniłem jak nie było cię obok mnie - mruknął, kiedy przestaliśmy się całować. Spojrzałam na niego zdziwiona - za tym, że po powrocie do hotelu lub tutaj było tak cicho. Jak wiem, że ty na mnie czekasz to aż chce mi się wracać - powiedział uśmiechnięty.
- awww. to naprawdę miłe co powiedziałeś. A teraz idź się umyj i idziemy spać - powiedziałam udając powagę.
- aż tak bardzo śmierdzę ? - zapytał
- yhyyym. Bardzo haha, dobra serio mówię idź pod prysznic a ja poczekam na ciebie w sypialni. Jestem zmęczona, dwanaście godzin jazdy jest trochę męczące - westchnęłam zsuwając się z kolan Horan'a.
- Dwanaście? Mówiłem Ci żebyś leciała samolotem, to ty nie uparciuchu - mruknął wstając, a ja jedynie przewróciłam oczami.
Dwadzieścia minut później oboje leżeliśmy w łóżku i zasypialiśmy trzymając się w mocnym uścisku.
***
Obudziłam się kiedy przez okno na moją twarz świeciły promyki słońca. Niall słodko spał wtulony w swoją poduszkę, więc wstałam i zabierając ciuchy po czym ruszyłam do łazienki.
Kiedy byłam już ubrana oraz siedziałam na dole w kuchni robiąc kanapki rozdzwonił się mój telefon.
Na wyświetlaczy widniał numer Modest'u. Odebrałam.
- Słucham?
- Alicja? Jest gdzieś tam obok ciebie Niall ?
- Niall? Nialler jeszcze śpi, coś się stało ?
- Nie... znaczy się tak. Niall mówił nam że jesteś w ciąży. Chcielibyśmy z wami to omówić dzisiaj przed południem u nas . Możecie się wstawić ? - głos kobiety sprawił, że na moim ciele pojawiły się ciarki, już teraz wiedziałam że ta rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych.
- Oczywiście. Za..zaraz obudzę Horan'a i za około dwie godziny stawimy się u państwa.
- Świetnie! Do zobaczenia - powiedziała sucho, po czym rozłączyła się.
Lekko zdziwiona zachowaniem kobiety odłożyłam telefon na stół i zaczęłam robić kanapki. W pewnym momencie poczułam ciepłe dłonie na swoich biodrach.
- Obudziłem się a ciebie w łóżku brak. Nie mogłaś spać ? - zapytał jeszcze na wpół śpiący.
- Nie chciało mi się spać, więc wstałam. Poza tym... rozmawiałeś z kimś z Modest'u o tym że jestem w ciąży ? - zapytałam odwracając się do niego przodem.
- tak. Musimy o takich rzeczach im mówić. A co?
- Więc teraz możesz się ubrać i jedziemy do ich biura, skarbie. Chcą z nami porozmawiać. - powiedziałam.
- Ughr - warknął, po czym ruszył do sypialni.
Godzinę później wsiedliśmy do samochodu Niall'a i ruszyliśmy w stronę centrum Londynu. Chłopak złapał mnie za rękę i zaczął ją masować.
- Nie denerwuj się - mruknął posyłając mi blady uśmiech.
- Nie mów mi, żebym się nie denerwowała, skoro sam jesteś kłębkiem nerwów - mruknęłam patrząc za okno, a w myślach dziękując swojej wspaniałomyślności, że zabrałam ze sobą czarne ray-bany.
**
Kiedy wysiedliśmy pod wielkim budynkiem od razu osaczyła nas gupa ludzi z aparatami i kilka fanek. Z wymuszonym uśmiechem stawałam do zdjęć z angielkami, po czym szybko ruszyłam do środka, gdzie wsiadłam do windy i wjechałam na najwyższe piętro. Obok mnie w krok krok podążał cicho Horan.
- Chcieliście nam o tym wcześniej powiedzieć! - krzyknął mężczyzna ubrany w czarny szyty na miarę garnitur.
- Z tego co wiem ja pod Modest nie należę, więc nic nie musiałam mówić! - powiedziałam oburzona.
- Tak! Ale Niall należy i musimy wiedzieć o takich sprawach! Jesteście jeszcze za młodzi na jakiegoś bachora! - powiedział zdenerwowany.
- Co?! Przepraszam bardzo! Ale czy mam panu mówić nawet to, kiedy i gdzie mam zamiar uprawiać seks ze swoim chłopakiem?! Takiej władzy to chyba jeszcze nie macie! - zdenerwowana krzyknęłam.
- Oczywiście, że nie - prychnął - ale z dzieckiem wiąże się to, że trzeba będzie się nim zajmować, a Niall jest zajęty przez najbliższe kilka lat zespołem i nic z tym nie zrobicie!
- musicie coś z tym zrobić. Ja nie będę was bronił przed zarządem. Niall masz dwa wyjścia, zespół albo założenie rodziny - powiedział po chwili mężczyzna, kiedy żadne z nas się nie odezwało. Spojrzałam na niego zaskoczona a oczy zaszły łzami.
- Co? Nie możecie mu tego zrobić! Przecież dobrze wiecie jak to kocha! - wstałam zdenerwowana,
- przykro mi, ale...
- nie! Niech pan już nic nie mówi - szepnęłam, po czym zabrałam swoją torbę i okulary założyłam na nos. Nie zwracając uwagi na nawoływania mojej osoby wślizgnęłam się do windy i nacisnęłam przycisk z parterem. Kiedy to znalazłam się już przy głównym wejściu wybiegłam na zewnątrz i przepychając się przez tłum fotoreporterów szybkim tempem ruszyłam w dół ulicy. Po drodze wyłączyłam jeszcze telefon, żeby wszyscy dali mi spokój. Niestety przez całą drogę towarzyszyli mi ludzie z aparatami, którzy postanowili iśc za mną, dlatego też złapałam najbliższą taksówkę i wsiadłam do niej.
- Gdzie panią zawieźć ? - zapytał uśmiechnięty kierowca.
- Jak najdalej stąd proszę, do jakiegoś klubu - powiedziałam głosem wypranym z uczuć.
Taksówkarz kiwną jedynie głową na znak zgody i ruszył z piskiem opon. Ja natomiast nie wytrzymałam i po moich policzkach spłynęło parę łez.
Jak oni mogli dać takie ultimatum Niall'owi. Przecież każdy kto zna mnie bardzo dobrze, wie że nie pozwoliłabym na wybór mojej osoby, mimo że miałoby się to skończyć moją samotną opieką nad dzieckiem gdzieś jak najdalej Anglii w innym kraju. To nie mogłaby być Polska ani Irlandia, gdzieś dalej.
Po trzydziestu minutach jazdy kierowca zatrzymał się przy jednym z tych "mniejszych" klubów. Klub znajdował się dalej od centrum więc wiedziałam że jest mała pewność że ktoś mnie tutaj rozpozna. Dziękując skinieniem głowy anglikowi dałam mu dość duży napiwek i bez patrzenia na drogę ruszyłam w stronę wejścia.
Nie wiem ile spędziłam w tym klubie pijąc co chwilę nowe drinki. Po pięciu zamówionych przestałam liczyć. Kiedy w środku zaczęło pojawiać się więcej ludzi zapłaciłam za wszystkie wysokoprocentowe picia które piłam i lekko chwiejąc się na nogach ruszyłam w stronę wyjścia. Jakie było moje zdziwienie, kiedy na zewnątrz było już ciemno. Włączyłam telefon i od razu zadzwoniłam po taksówkę, która zjawiła się już po dziesięciu minutach. Równą godzinę później czarna taksówka zatrzymała się przed mieszkaniem moim
i Niall'a.
W całym domu były pozapalane światła i na podjeździe oprócz samochodu blondyna były dwa inne - zapewne któryś z chłopaków z 1D.
Weszłam po chichu do środka i stanęłam przy wejściu do salonu.
- Chyba nie zamierzasz jej teraz zostawić ? - oburzony głos Harry'ego zabrzmiał w pokoju.
- Stary dobrze wiesz, że zawsze będziemy z Tobą ale to to nie jest dobry pomysł - dopowiedział spokojny głos - Zayn też tu jest.
- To co ja mam zrobić ? Dobrze nam powiedzieli, że albo dziecko i rodzina albo zespół - głos blondyna.
- TAK! Ale to ona już dość w życiu przeszła, żebyś teraz ty ją zostawił! Przecież ją kochasz, przecież to właśnie z nią jesteś szczęśliwy!
- Tak Liam! Tak! Ale zespół też jest ważny - ryknął blondyn. Nie wytrzymałam, weszłam do salonu, gdzie na mój widok wszyscy umilkli. Po moich policzkach spływały ciepłe łzy.
Kiedy blondyn mnie zauważył podszedł do mnie.
- proszę nie zostawiaj mnie - wyszeptałam .
- Alicja... ja... zrozum że zespół też jest dla mnie ważny - wyszeptał.
- Czyli to koniec ? To koniec tego co na nowo budowaliśmy ? - powiedziałam.
- Alicja... - jęknął.
- Nie! - powiedziałam wycierając wściekła łzy z policzków - jutro mnie tu już nie będzie. Daj mi tylko tą jedną noc na spakowanie się i wytrzeźwienie - wysyczałam ruszając w stronę schodów.
- Alicja! Nie mów że jesteś pijana?! Przecież jesteś w ciąży! Nie możesz pic! - krzyknął zdenerwowany Harry.
- A dajcie wy mi już święty spokój! - krzyknęłam wchodząc po schodach.
C.D.
****
TO JESZCZE NIE KONIEC!
ROZDZIAŁ DŁUGI I ROZDZIALE GO NA DWIE CZĘŚCI! ALE BĘDĄ JAKO DWA ROZDZIAŁY <KUMACIE> :D
LICZĘ NA KOMENTARZE STARAŁAM SIĘ :D
Pozdrawiam
G x
PS. Jak tam po THIS IS US ?