wtorek, 8 października 2013

43.Dobrze, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem.

- Jak długo już tam jest ? - zapytał nerwowo chodząc po korytarzu.
- Dwie godziny. Niall tam żadnego samochodu nie było, jak ona wychodziła na tą ulicę - Max westchnął patrząc na małą dziewczynkę.
- Nie patrzmy na to co się stało. Policja się tym zajmie. Na razie czekajmy na jakieś wieści - westchnął Harry.
- Jak ja mam czekać, skoro nikt mi nic nie chce powiedzieć na temat jej stanu - powiedział Horan nerwowo.
- Teraz o tym myślisz ? Teraz ? Trzeba było się wziąć do porządku parę dni wcześniej, kiedy została sama z dzieckiem i pracą - Styles prychnął.
- Czy ty coś sugerujesz ?
- Tak! Wczoraj już powinieneś się zorientować, że coś jest na rzeczy idioto, kiedy zobaczyliście u mnie w domu małą! Alicja była wykończona ! A kiedy dałem jej cały dzień wolnego od wszystkiego, zamiast odpocząć ona wysprzątała cały dom! - loczek oburzony stanął obok Irlandcyzka.
- Panowie! Teraz nie czas na kłótnie. Pacjentka jest w dobrym stanie, na szczęście nic poważnego się nie stało oprócz złamania prawej nogi i lekkiego wstrząsu mózgu. Dziewczyna jest już na sali i w najbliższych godzinach powinna się obudzic. Podaliśmy jej leki usypiające, żeby organizm się zregenerował - lekarz przerwał głośną wymianę zdań między przyjaciółmi.
- A... możemy do niej wejść ?
- oczywiście.


Otworzyłam oczy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem w szpitalu. Rozejrzałam się po białej, niezbyt dużej sali i na kanapie pod oknem zobaczyłam śpiących Harry'ego, Niall'a i Zayn'a. Obok mnie na krześle siedział Louis i mając zamknięte oczy słuchał muzyki. Podniosłam lekko swoją prawą rękę i tyrpnęłam przyjaciela, który od razu się przebudził.
- Alicja...obudziłaś się - powiedział uśmiechnięty.
- Jak widać. Jak długo tu już jesteście ? - zapytałam posyłając mu uśmiech.
- Jakieś trzy godziny, ale jak widzę wszyscy zasnęliśmy - odpowiedział z uśmiechem.
- Dziękuję, gdybym wiedziała nie szłabym po tą piłkę - mruknęłam.
- Nic się nie stało, Alice. Ważne że jesteś zdrowa i za dwa-trzy dni będziesz mogła wyjśc.- pchłopak pocieszył mnie - wszyscy tutaj wariowaliśmy jak byłaś na tych badaniach, a Niall z Harry'm omało co się nie pożarli.
- O co ?
- Nie wiem.... Chyba o to, że Niall myślał o niebieskich migdałach zamiast o tobie i małej - wzruszył ramionami.
- Rozumiem - westchnęłam kierując wzrok w ich stronę.
Dwadzieścia minut później wszyscy się obudzili i z uśmiechem mnie "przywitali".
- Chłopaki zostawicie nas samych ? - zapytał blondyn.
- Jasne - odpowiedzieli i posyłając nam uśmiechy wyszli.
- Alicja, ja wiem że źle postąpiłem, ale byłem przerażony... tym wszystkim. Dopiero dzisiaj jak zadzwonili do mnie że miałaś wypadek tak naprawdę doszło do mnie, że to co robię jest złe. Potrzebuję Cię i proszę pozwól mi zaopiekować się wami - powiedział Irlandczyk łapiąc mnie za rękę.
- Dobrze ...
- Zrobię wszystko.... co ?
- Dobrze, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim ?
- Kochaj mnie i bądź przy mnie do końca , dobrze ? - powiedziałam ze łzami w oczach.
- obiecuję - odpowiedział i z uśmiechem pocałował mnie w usta.
Trzy dni później zostałam wypisana ze szpitala, a w domu przywitały mnie walizki Niall'a, który postanowił zamieszkać ze mną i małą.
Co było dalej?
Czy żyli długo i szczęśliwie? Na pewno.
Miłość przezwycięży wszystko.



„- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy? - Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.”



_______________________________________________
Koniec.
Resztę możecie się sami domyśleć.
I żyli długo i szczęśliwie...

Teraz znajdziecie mnie tutaj : KLIK 


Liczę na szczere opinie na temat tego opowiadania...
Na wszelkie pytania itp. odpowiem w komentarzach... 
Dziękuję.
Dziękuję za czytanie...

KLIK and KLIK

sobota, 5 października 2013

42. - Tak, zostałbym psychologiem





- Alicja wyżej! Do góry głowa! Jeszcze kilka zdjęć i kończymy! - fotograf krzyknął w moją stronę i pstryknął kolejne zdjęcie. Stałam z Patrick'iem przy oknie i pozowaliśmy do zdjęć. Isabella była pod opieką Max'a w domu, a ja na pierwszej sesji po porodzie.

- I ostatnie zdjęcie! - krzyknął fotograf odchodząc od aparatu po dziesięciu minutach. Z uśmiechem podziękowałam Patrick'owi za modelowanie i ruszyłam w stronę swojej garderoby. Zegarek wskazywał godzinę piętnastą, a ja na nogach byłam już dziesięć godzin mimo, że sesja zaczynała się o godzinie dziewiątej. Od godziny piątej rano mała nie spała przez kolkę i co chwilę płakała. Byłam jednym słowem wykończona. Jedyne o czym marzyłam to położenie się spać, mimo że kiedy wrócę do domu zostanę sama z małą Bellą, gdyż Max musi jechać złożyć papiery o pracę.
Rozmawiając z jedną z makijażystek przebrałam się, po czym żegnając się ze wszystkimi znajomymi ruszyłam w stronę wind, które zawiozły mnie na podziemny parking, gdzie od razu wsiadłam do samochodu i z piskiem opon ruszyłam w stronę domu.

    Na miejscu zaraz po zaparkowaniu swojego auta do garażu wbiegłam do mieszkania i rzucając gdzieś swoje buty pod szafkę w przed pokoju wkroczyłam do salonu, gdzie siedział Max z moją córką.
- Przepraszam, że tak długo. Jesteś wolny - westchnęłam.
- Jesteś tego pewna ? Przecież usypiasz na stojąco - odpowiedział zatroskany 
- Nie denerwuj mnie, dobra ? Idź już, ja się zajmę moją małą księżniczką - powiedziałam rozbawiona, a po piętnastu minutach zostałyśmy same w domu. Zabrałam dziewczynkę na kanapę, którą wcześniej rozłożyłam, żeby była szersza i kładąc się z małą zaczęłam się jej przypatrywać. Po jakimś czasie "wspólnych zabaw" mała zasnęła, a ja razem z nią.
Obudziłam się po około godzinie sama na kanapie. Z przerażeniem stwierdziłam, że Belli nie ma ze mną i przerażona zaczęłam jej wszędzie szukać. Max'a jeszcze nie było w domu, więc nie wiedziałam kto by mógł zabrać małą. 
Wystraszona wbiegłam po schodach na górę i ruszyłam w stronę pokoiku małej, gdzie z uczuciem ulgi stwierdziłam, że mała bawi się z Harry'm.
- Harry ?  Co ty tutaj robisz ? - zapytała zdziwiona.
- Przyjechałem żeby się z wami spotkać, bo Max mówił, że nie spałaś całą noc. Kiedy wszedłem do domu ty słodko spałaś, a mała leżała roześmiana gadając coś pod nosem. Wziąłem ją i przyszliśmy tutaj - powiedział uśmiechnięty.
- Dziękuję Harry... nawet nie wiem jak mam Ci dziękować. Ja już sobie nie daję rady. Sama z dzieckiem, do tego jeszcze praca, wysiadam fizycznie - mruknęłam siadając obok niego.
- Rozumiem, dlatego dopóki jeszcze jestem w Wielkiej Brytanii zamierzam Ci pomagać.
- Dziękuję, nawet nie wiem jak mam Ci dziękować - uśmiechnęłam się od niego.
- Nie dziękuj. Jestem twoim przyjacielem i moim zadaniem jest Ci pomagać, mimo że na moim miejscu powinien być ktoś inny - westchnął.
- Nie zaczynaj tego tematu... To, że po tej imprezie się pogodziliśmy nie znaczy ....
- Nie gadaj. Przyznaj wreszcie przede wszystkim sobie, że chciałabyś żeby przyszedł do was raz na jakiś czas i wam pomógł. To po Tobie widać. Po sposobie w jakimś się zachowujesz - przerwał mi.
- Na prawdę ? Przyznaj się, że gdybyś nie był w zespole to zostałbyś psychologiem ? - zapytałam rozbawiona.
- Tak, zostałbym psychologiem- prychnął chłopak - a teraz nie wiem. Idź zrób sobie długą kąpiel, zjedz jakich syty posiłek. Nie wiem... Ja za ten czas wezmę małą do siebie i zajmę się przez resztę dnia, a wieczorem Ci ją przywiozę.
- Harry ale wiesz, że nie musisz ?
- Wiem, ale chcę.
Dwie godziny później Harry z nosidełkiem i torbą "w razie potrzeby" potrzebnych rzeczy wsiadł do swojego samochodu i machając mi zza kierownicy wyjechał z mojego podjazdu, ja natomiast zaraz po tym ruszyłam w stronę domu, gdzie przebrałam się w zwykłe dresy i zabierając ze "składzika" wszystkie potrzebne rzeczy ruszyłam do salonu. Tak więc o godzinie siedemnastej zamiast odpocząć, tak jak radził mi Harry zaczęłam sprzątać mój dużo dom. Sprzątanie salonu skończyłam po godzinie dziewiętnastej i od razu przeszłam do kuchni, którą skończyłam sprzątać po godzinie. Nie powiem kupienie dużego domu miało swoje minusy, którymi były duże pomieszczenia, które trzeba myc i sprzątać co jakiś czas. Po posprzątaniu salonu i kuchni miałam zamiar zabrać się za czyszczenie podłogi w holu, ale twierdząc że Styles przyjedzie zaraz z małą postanowiłam zostawić to na jutro. Zostawiając w kącie wszystkie środku czystości dostałam sms.

Od. Hazza : ) xx
Przywiozę Ci małą jutro po południu, okey? Zasnęła u mnie w pokoju niecałe piętnaście minut temu i nie chce jej budzić.

Do: Hazza : ) xx
Na pewno ? Jak chcesz mogę po nią przyjechać .

Od: Hazza : ) xx
Nie! Siedzimy sobie z Louis'em i Zayn'em i patrzymy na małą. Nie martw się, nic jej się nie stanie... Bez odbioru : D

Z rozbawieniem położyłam telefon na szafce i przeszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Po wyjściu z kabiny ubrałam się w piżamę i po zamknięciu drzwi frontowych wskoczyłam do swojego łóżka w sypialni i zasnęłam.
           Obudziłam się o godzinie szóstej pięćdziesiąt wypoczęta i w dobrym humorze. Przebrałam się z piżamy i po zjedzeniu lekkiego śniadanie zaczęłam sprzątać drugą część domu.
Równo o godzinie szesnastej zmęczona rzuciłam się na kanapę, a piętnaście minut później przed drzwiami staną Harry z Isabelle.
- O! Nareszcie jesteście - powiedziałam uśmiechnięta biorąc małą na ręce.
- No wróciliśmy, wróciliśmy, a ty odpoczęłaś ? - zapytał wchodząc do salonu, niestety jeszcze dobrze nie zdążył zrobić kilku kroków, a stanął w miejscu - nie mów mi tylko, że zamiast odpoczywać ty sprzątałaś ? - zapytał od razu patrząc na mnie.
- No coś tam sprzątnęłam i zrobiłam zakupy, a dzisiaj wyjdę z moją księżniczką na dwór - powiedziałam uśmiechnięta.
- Serio?! To ja ją biorę do siebie, żebyś odpoczęła, to ty w zamian sprzątasz cały dom. Głupota - mruknął pod nosem.
- Nie zmienisz mnie. Nie lubię siedzieć i nic nie robić, dlatego posprzątałam.
- Okeey. Nie boisz się, że paparazzi zrobią wam zdjęcia, czy coś ? - zapytał po chwili.
- Nie. Zawsze to Max wychodził z małą na dwór, ale to ja jestem jej mamą więc nareszcie chcę sama z własną córką iść na spacer, nie obchodzi mnie to że ktoś zrobi nam zdjęcia .
- Wczoraj u mnie byli chłopcy - chłopak szybko zmienił temat.
- Cała czwórka ?
- Tak... jeżeli Ci chodzi o Niall'a, to tak on też u mnie był. Wszyscy zachwycali się małą jak zawsze, a on nie puszczał jej z rąk - Harry uśmiechnął się na samą myśl.
- To fajnie - ucięłam szybko temat.
- Dlaczego on tutaj w ogóle nie przychodzi, co ? Przecież jakby nie było to też jego dziecko ..
- Harry ale skąd ja mam to wiedzieć, powiedz mi... Nie wiem dlaczego tutaj nie przychodzi. Po imprezie pojawił się parę razy i teraz jedynie raz na jakiś czas pisze sms-y...
- Idiota, myślałem, że między wami wszystko okey. Cholera byliście zaręczeni, a teraz nawet do ciebie nie przyjeżdża, a macie razem dziecko.
- Harry skończmy ten temat, dobrze? Chce odpocząć ? Niech odpoczywa, ale powiedz mu że ja też wiecznie czekać nie będę. Nic mnie tutaj nie trzyma. Jeżeli tak ma wyglądać moje całe życie, to ja pasuje spakuje się w ciągu dwóch godzin, kupię bilet do innego kraju i się wyprowadzę - powiedziałam już lekko podwyższonym głosem.
-  Nie denerwuj się! Ja wiem, że Horan zbyt dobrze nie myśli, ale ..... - Harry próbował wytłumaczyć swojego przyjaciela, ale nie wiedział jak. Pokiwałam głową rozbawiona nie komentując tego co się przed chwilą wydarzyło.

Trzy godziny później razem z Max'em i Isabellą spacerowałam po ulicach Londynu. Rozmawiałam z kuzynem na wszystkie możliwe temat. W pewnym momencie przed nami przeleciała piłka do piłki nożnej, która wleciała na ulicę, a za nią biegł mały chłopczyk.
- Ej, poczekaj ja ci ją wezmę - powiedziałam z uśmiechem do chłopaka i po sprawdzeniu czy nie jadą żadne samochody wyszłam na ulicę. Niestety nie przewidziałam tego, że z drugiej strony nadjedzie szybkie, sportowe auto.
Ostatnie co usłyszałam to przerażona nawoływania Max'a żebym uciekła.
Potem nastąpiła ciemność.